Większość biżuterii, którą stosujemy jest
tylko dodatkiem do całości. Inaczej mówiąć akcentem. Jak to z akcentem bywa
może być to wykrzyknik. Mówiąc prościej, coś co krzyczy kolorem i błyskiem lub
coś co zaledwie szepcze. Jakiś czas temu prezentowałam moja koncepcję charyzmatycznej
bransolety, która jest świetnym dodatkiem do odważnych gotyckich stylizacji
(tu). Dziś prezentuję bransoleto-pierścionek w łagodnej wersji. To taki
romantyczny dodatek do czegoś bardziej stonowanego np. delikatnej białej bądź pastelowej sukienki w stylu vintyge. Ja
stylizacyjna eksperymentatorka spróbowałabym zastosować taki szepczący bielą dodatek do czegoś
prostego w swojej formie. Może byłby to dobrze skrojony ciemny granitur lub prosta
mała czarna, utrzymanej w klimacie Coco Chanel. Koniecznie z wąskimi rękawami ¾
, bo przy takich oryginalna bransoleta stałaby się krzyczącym akcentem. Kto powiedział, że do takich stylizacji pasują
tylko perły. Myślę, że można a nawet trzeba czasem zastosować coś nowego i
spojrzeć na naszą garderogę i dodatki z innej perspektywy. Jak zawsze czekam na Wasze obiektywne komentarze.
Przeczytaj również: Pink czy turkus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz